1984 metry nad poziomem morza i 2,7 kilometra – dokładnie tyle trzeba pokonać, by zdobyć najwyższy szczyt Tatr Zachodnich. Później jak to mówią… ,,wysokich lotów”!
Na szczycie Giewontu wznosi się stalowy krzyż – ponad 100-letni symbol Tatr i góralskie dziedzictwo. Widać go już w chwili wjazdu do Zakopanego. Nie sposób go pominąć i nie sposób o nim… zapomnieć.
Tatromaniak na szlaku
Giewont to marzenie każdego tatromaniaka. Jego zdobycie jest jak zamknięcie starego i otwarcie nowego rozdziału. Później można się wspinać już… tylko wyżej!
Najpiękniejsza trasa na Giewont wiedzie przez Dolinę Strążyską. To trudniejszy szlak, ale warty wyboru ze względu na niesamowite widoki.
Zdobywanie Giewontu zaczynamy od parkingu w Dolinie Strążyskiej. Następnie wkraczamy na leśną ścieżkę i idziemy za czerwonym szlakiem. Pierwszym punktem na trasie jest ukryta między drzewami leśniczówka. Drewniana konstrukcja nadaje wędrowaniu ,,swojski” klimat. Nieco dalej wyostrzamy wzrok, by zobaczyć… kapliczkę na skale! Skał na szlaku jest wiele, dlatego łatwo przeoczyć ten punkt. Dalej znajduje się tablica pamiątkowa Edwarda Jelinka – czeskiego pisarza, który dążył do jedności polsko-czeskiej. Co więcej, był stałym bywalcem Podhala, a rzeźba jego twarzy widnieje na skale do dzisiaj.
Po 40 minutach dochodzimy do rozwidlenia szlaków. Szlak czarny prowadzi na Sarnią skałę. My wybieramy czerwony , jednak zanim podejmiemy dalszą wędrówkę, udajemy się na odpoczynek do Schroniska na Polanie Strążyskiej. Tam możemy wypić kubek gorącej herbaty lub usiąść na ławce, których na polanie nie brakuje.
Po chwili relaksu przychodzi czas na prawdziwą wspinaczkę. Od Giewontu dzielą nas teraz prawie 3 godziny drogi.
Kolejny przystanek na drodze to Przełęcz w Grzybowcu. To już 1311 metrów. Nadeszła okazja do wyciszenia się wśród pięknych drzew.
Przełęcz w Grzybowcu ustępuje miejsca Siodłowej Turnii. Trudno powiedzieć skąd wzięła się ta nazwa. Jeśli się dobrze wpatrzymy, może uda nam się dostrzec siodło wyrzeźbione ze skał i wzniesień.
Wreszcie dochodzimy do ostatniego rozwidlenia w Kondrackiej Przełęczy. Na szczyt Giewontu prowadzi już szlak niebieski. Pora na starcie z łańcuchami. To jazda, która bez trzymanki może się źle skończyć, dlatego musimy dobrze stawiać stopy i mocno się trzymać.
Co górole postawili
17,5 metra – tyle wynosi wysokość stalowego krzyża na szczycie Giewontu, widocznego z daleka. Nie stałby tam dzisiaj gdyby nie górale pod przewodnictwem parafialnego księdza. To oni zapragnęli tego krzyża. Gdy decyzja o postawieniu krzyża na Giewoncie została podjęta, górale zjednoczyli się i wywieźli żelazne elementy konnymi wozami na Halę Kondratową. Stamtąd wnieśli je dalej na… Giewont! Umieszczenie krzyża i złożenie całej konstrukcji nie było kwestą minut, a 6 dni. Tyle czasu stawiano krzyż aż go… postawiono!
Krzyż na Giewoncie wzniesiono w XX wieku. Od tego czasu stoi niewzruszony, choć niektórzy dążą do tego, by go usunąć. Odebrać góralom ich dziedzictwo? – Święci przewracają się w grobie!
Nieco później, bo pod koniec XX wieku rozpoczęła się tradycja pielgrzymki na szczyt Giewontu, 2 razy do roku. Pielgrzymują nie tylko ludzie z Polski, ale i z całego świata. Co więcej, krzyż został odwzorowany i postawiony również w Sopocie, czy na Lednickich Polach.
Wspinaczki i powroty
Pogoda na górską wędrówkę od rana nie zapowiadała się najlepiej. Deszczowe chmury zawisły nad Tatrami. Mgła przysłoniła nam widoki, ale im wyżej wchodziliśmy, tym lepiej wszystko widzieliśmy, a słońce przedostające się zza chmur mocno nam dogrzewało.
Po chwili oddechu na szczycie Giewontu i pamiątkowym zdjęciu nadszedł czas na… powrót do domu! Przy okazji na zrobienie miejsca na skałach kolejnym turystom.
Zejście po łańcuchach jest trudniejsze niż wspinaczka. Osobom z lękiem wysokości odradzam patrzenie w dół.
Po dojściu do Kondrackiej Przełęczy mamy dwie drogi. Pierwsza prowadzi do Hali Kondratowej, a druga do Przełęczy w Grzybowcu i dalej. My wybraliśmy pierwszą opcję, żeby więcej zobaczyć. Ten szlak jest dłuższy, ponieważ musieliśmy nadrabiać kilometrów do parkingu. Po drugie mniej ciekawy i wymaga pokonania wielu stopni, które… nie mają końca.
Po dojściu na parking wyruszamy na miasto, żeby zjeść ciepły posiłek.
Kto był na Giewoncie? Podzielcie się swoją historią w komentarzach 🙂