Pokoloruj mi świat – Zalipie

,,Dom bez koloru to nie dom” – Tak powinno brzmieć motto jednej z najbardziej kolorowych wiosek w Polsce. W tych kolorach można utonąć.

Zalipie to wioska położona 83 kilometry od Krakowa. Unikatowa, bo tylko tu malują na chatkach… kwieciste wzory. Kto nie wierzy, niech sam zobaczy!

 

W kwiecistej chacie

Malowanie ścian to tradycja, która rozpoczęła się w Zalipiu w XIX wieku. To wtedy zadymione wnętrza chat malowano wapnem z domieszką popiołu drzewnego. Mieszanka miała je skutecznie rozjaśnić.

XIX wiek mijał, jednak… nikt nie malował na ścianach kwiatów! Później na świat przyszła Felicja Curyłowa -wybitna malarka kolejnego wieku. Niektórzy uważają, że to właśnie ona rozpoczęła erę pokrywania chat kwiecistymi wzorami. Co ciekawe, pierwszy wzór wyszedł z ręki malarki, gdy miała 10 lat. Talentu jej nie brakowało, a w swoim domu gościła dostojników państwowych i uczonych. Wszyscy doceniali jej twórczość. To zdecydowanie dzięki niej Zalipie zyskało tak duży rozgłos.

Spacerując po Zalipiu, szybko zauważymy, że nie tylko ściany chat są pomalowane, ale również piece, łóżka i inne codzienne narzędzia. Dodatkowo w ogrodzie chaty malarki znajdziemy ozdobioną studnię i stół. Zagroda Felicji Curyłowej to obowiązkowy punkt Zalipia, bo to tutaj się wszystko zaczęło.

Sekretem tak wieloletniej tradycji malowania domów jest konkurs na malowidła ścienne, obecnie tzw. ,,Malowana chata”. Zasady są proste. Wygrywa najlepiej pomalowana zagroda.

           

Spacer w kolorze

Zalipie to niewielka wieś, jednak piesza wędrówka może przysporzyć problemów. Zwłaszcza jeśli jesteśmy tu tylko przejazdem i nie mamy dużego zapasu czasu. Wbrew pozorom tutaj nie wszystkie chaty są malowane. Większość wygląda… zupełnie zwyczajnie! To smutna prawda o Zalipiu i ludziach, ponieważ nie każdemu zależy na podtrzymywaniu kolorowej tradycji. Warto znaleźć tych, którzy ją cenią.

Trasę zaczynamy od zagrody Felicji Curyłowej. Po niej koniecznie udajmy się w stronę malutkiego sklepiku z pamiątkami. Tam na rogu zobaczymy krzyż wymalowany kwiatami. Nieco dalej znajdziemy zagrodę (prawdopodobnie nieoznakowany Dom Malarek), w której nawet buda dla psa ma własne barwy. Oprócz tego na jednej z chat wymalowano napis ,,Zalipie”. Możemy zrobić na jego tle pamiątkowe zdjęcie zupełnie za darmo. Co więcej, na stoliku obok znajdziemy księgę, w której możemy zostawić po sobie ślad.

Wędrówka po Zalipiu wymaga odrobiny uwagi i spostrzegawczości. Poszukiwacze kwiecistych wzorów mogą je znaleźć… wszędzie! Grunt to w nich nie utonąć.

 

Przerwa po zalipiańsku

Planując wycieczkę do Zalipia, musimy pamiętać o braku restauracji. W tej niewielkiej wsi niestety nie zjemy do syta. Dodatkowo miejsca z domowymi obiadami znajdują się kilkanaście kilometrów stąd.

W Zalipiu można zjeść deser taki jak gofry z bitą śmietaną, dżemem, owocami i polewą. Fani lodów również się nie zawiodą, ponieważ ten smakołyk znalazł się w ofercie. Do tego kawa i… życie jak w Madrycie! Wszystkie specjały znajdziemy w budce obok zagrody Felicji Curyłowej.

Ciągła podróż bywa męcząca, dlatego warto znaleźć miejsce, w którym odpoczniemy nie tylko fizycznie, ale i duchowo. W rozładowaniu napięcia pomoże nam malutki kościółek św. Józefa pomalowany zgodnie z zalipiańską tradycją.

Exit mobile version